Przejdź do głównej zawartości

Helsingor, Hillerod, Hundested

Ostatnie 3 tygodnie miałam bardzo intensywne. Przyjechała Osska do nas. Przez tydzień zwiedzałyśmy wszystkie zakamarki Kopenhagi - oczywiście na tyle ile nogi na to pozwoliły. 
W weekend wypożyczyliśmy auto Lej Et Lig (co oznacza: wypożycz trupa :)). Tak nazywa się kopenhaska firma w której wypożyczamy samochód, jak nazwa wskazuje nie jest on super nowiutki ale jedzie:)) i zwiedzaliśmy północno - wschodnią część Zelandii.
Zamek Hamleta - taki sobie. No dobra, w podziemiach było nawet ciekawie bo mrocznie i musieliśmy chodzić z swoją latarką. Większą uwagę w Helsingor - bynajmniej moją zwrócił fakt, że na drugim brzegu widziałam już Szwecję i to raptem kilka kilometrów. Kajakiem można by się bujnąć - o ile jakiś prom by nas falą nie przykrył. 

 










A następny punkt naszej wycieczki jednodniowej,weekendowej to ogród i zamek w Hillerod - tam było cudnie. Co prawda pół godziny musieliśmy poczekać w aucie bo deszcz lunął ale warto było. Zamku już nie zdążyliśmy zwiedzić ale widok ogrodu, położonego nad jeziorkiem i z widokiem na zamek super. To mi się podobało.



Kolejny punkt to słoneczne Hundested - górki, pagórki, nawet jedno odnóże kraba znalazło się w kamienistej plaży. Widoki niesamowite z tych górek, pagórek. Domki super położone, aż zamieszkać by się tam chciało. I ta latarenka i domek na wzgórzu  - ach. Tak jakby wyludnione, ciche, nic się nie dzieje w niej. Przy kanale stare łodzie - jakby czas się zatrzymał. Piękne miejsce - magiczne.

 






W drodze powrotnej Sremek zabrał nas do Roskilde. Już trochę zmęczone ale dałyśmy rade. Wioska wikingów, katedra też jest tam fajna ...duża z zewnątrz :). I trzy ogromne wazony stały na jakimś z placów - super. 


A tu można wypożyczyć trupa: www.lejetlig.dk

Komentarze

  1. to ja bede pierwsza:) Ala super fotki i okolice. tez mi sie podoba ten ogrod Hillerod, mam nadzieje tam kiedys zawitac:)
    pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

W poszukiwaniu drewnianych olbrzymów w Kopenhadze.

Happy hunting! Tym razem postanowiliśmy poszukać 6 dużych rzeźb, ukrytych w mało znanych miejscach w Kopenhadze (w Rodovre, Hvidovre, Vallensbaek, Ishoj, Albertslund i Hoje Taastrup). Rzeźby są z recyklingu drewna, a wykonał je duński artysta z wolontariuszami. Za pomocą mapy skarbów (http://thomasdambo.com/works/forgotten-giants/) zrobiliśmy trasę naszej rowerowej wycieczki. W sumie pokonaliśmy ponad 40 km i  odkryliśmy nowe fajne miejsca. Zaczęliśmy od Sleeping Louis, potem Hilltop Trine, Oscar Under The Bridge, Little Tilde, Thomas On The Muntains, Teddy Friendly (imiona olbrzymów są imionami wolontariuszy , ktorzy pomagali przy budowie rzeźb). Sleeping Louis jest chyba najmniejszą rzeźbą z całej szóstki. Można nawet do niej wejść, Przy każdej rzeźbie jest tabliczka z wskazówka gdzie jest następna rzeźba. Następnie ruszyliśmy w poszukiwaniu Hilltop Trine. Oooo patrz jest drugi olbrzym, Hilltop Trine. Jeszcze małe przeszk

Fejø

 Fejø to malutka wyspa na którą można dostać się promem. Prom wypływa z Kragenæs na wyspie Lolland i płynie 18 minut.  Po opuszczeniu promu zatrzymaliśmy się na parkingu przy przystani. W małym domku przy parkingu zaopatrzyliśmy się w ulotki o wyspie i dowiedzieliśmy się gdzie możemy znaleźć pieczątkę do naszego Ø-Pas.  Fejø jest szczególnie znane z długiej tradycji uprawy najlepszych owoców w Danii. Wysoką jakość zawdzięcza klimatowi Fejø, który jest idealny do uprawy owoców. Połączenie ok. 200 godzin słonecznych, więcej niż średnia krajowa, łagodna wiosna bez późnych przymrozków, odbicia światła od otaczającego morza i dobre rzemiosło dają owoce o wymiernej i smaczniejszej jakości. Wiele osób odwiedza Fejø, aby przywieźć do domu pyszne specjały, od świeżo wędzonego łososia, po pyszne dżemy, lokalny cydr i brandy, wołowinę, jagnięcinę i oczywiście wszelkiego rodzaju pyszne i świeże owoce.  Jabłka, gruszki, figi, soki jabłkowe, dżemy, miód znajdziesz na straganach przydrożnych prawie p

Jordan moimi oczami.

Jordan odwiedziliśmy pod koniec października. Odwiedziliśmy Amman, Wadi Mujib, Aqaba, Wadi Rum, Góre Nebo, zobaczyliśmy Petre, pływaliśmy w Morzu Martwym. Do Jordanu przylecieliśmy wieczorem. Odebraliśmy na lotnisku samochód i pojechaliśmy do Ammanu. Nasza przygoda zaczęła się od pościgu na drodze, którą jechaliśmy do Ammanu. Policja zatrzymała ruch na naszym pasie. Usłyszeliśmy kilka wystrzałów, jakiś samochód z psikiem przejechał przez pas zieleni na druga stronę jezdni, policjanci wrócili do swojego samochodu, a my ruszyliśmy dalej. Pozostała cześć drogi do naszego hotelu przebiegła spokojnie, zaskoczeniem był tylko jeszcze bardzo ostry zakręt z stromym podjazdem w Ammanie. Później przekonaliśmy się, ze takich zakrętów i podjazdów w Ammanie jest więcej. Wieczorem było chłodno, przydała się ciepła bluza i długie spodnie. Następnego dnia ruszyliśmy w kierunku Wadi Mujib. Trochę bałam się tego miejsca, bo byliśmy tam kilka dni przed zamknięciem sezonu  i myśl o błyskawicznych powo