Co się dzieje w Kopenhadze?
Distorion :)
Prosząc Sremka aby sprawdził w którym miejscu zaczyna się pierwszy dzień Distortion usłyszałam: spokojnie trafimy.
I rzeczywiście wysiadając z metra na Norreport, można było łatwo znaleźć kierunek w którym mamy iść. Z oddali słychać było "łupanie" i ta duża ilość ludzi z 6 -cio pakiem w rękach idąca w jednym kierunku.
Im bliżej byliśmy mój uśmiech na twarzy był coraz większy...dawno nie byłam na takiej imprezie.
Główna ulica na Norrebro oraz jej boczne ulice zostały zamknięte.Co kilka metrów stały różne sceny (namioty, przyczepy, samochody) a na nich DJ z całym nagłośnieniem i swoją muzyką. Muzyka różna od techno, hip- hop, house po biesiadę :) Na Emelgade nogi same się ruszały w rytm muzyki. Momentami ciężko było przecisnąć się przez te tłumy ludzi aby przejść dalej. Ludzie siedzieli na środku ulicy, na krzesłach lub sofach, inni gromadzili się bliżej sceny. Chociaż najlepsze miejscówki mieli ci co siedzieli z nogami zwieszonymi w dół w oknach. Co jakiś czas nad głową przeleciała dmuchana piłka albo puszka piwa. Wszyscy ruszali głowami w rytm muzyki, uśmiechali, bawili w pianie,skakali przez skakankę, grali w pin ponga czy hula-hoop :) I tak do godziny 22.00, kiedy impreza kończy się na ulicach, a przenosi do klubów.
Drugi dzień Distortion był w innej części miasta na Vesterbo. Tutaj już było troszkę spokojniej. Więcej ludzi siedziało popijając alkohol niż tańczyło. Ale też było fajnie. Dj-e grali super.
Ostatni dzień imprezy (final party) odbył się już w Refshalevej w opuszczonej stoczni w samym sercu kopenhaskiego portu. Tutaj wejście było już płatne. My udaliśmy się przed wejście Distortion gdzie była darmowa impreza. No i tutaj nawet widzieliśmy zorganizowaną grupę zbierającą puszki ....pieniądze leżą na ulicy :) Gdy zrobiło się już chłodniej poszliśmy w stronę przystanku dla tramwaju wodnego. I tu miła niespodzianka nas spotkała gdy siedząc na nabrzeżu usłyszeliśmy grający tramwaj. Oczywiście my też nim popłynęliśmy na drugą stronę i z powrotem. Pomarańczowy tramwaj zabierał ludzi z przystanku przy Syrence na drugą stronę gdzie odbywał się Distortion. A co nas jeszcze zaskoczyło podczas tego rejsu...to, że drugi tramwaj który właśnie przypłynął i czekał, aż odpłyniemy zrobił kilka obrotów i dobił do przystanku. Super to wyglądało.
Podsumowując: Ubierajcie ciemne buty...moje jeszcze mają ślady Distortion. To co widzieliśmy nie wypada opisać na blogu tak też przyjeżdżajcie w czerwcu, za rok na Distortion. Przekonajcie się sami, że tutaj jest inaczej!
Distorion :)
Prosząc Sremka aby sprawdził w którym miejscu zaczyna się pierwszy dzień Distortion usłyszałam: spokojnie trafimy.
I rzeczywiście wysiadając z metra na Norreport, można było łatwo znaleźć kierunek w którym mamy iść. Z oddali słychać było "łupanie" i ta duża ilość ludzi z 6 -cio pakiem w rękach idąca w jednym kierunku.
Im bliżej byliśmy mój uśmiech na twarzy był coraz większy...dawno nie byłam na takiej imprezie.
Główna ulica na Norrebro oraz jej boczne ulice zostały zamknięte.Co kilka metrów stały różne sceny (namioty, przyczepy, samochody) a na nich DJ z całym nagłośnieniem i swoją muzyką. Muzyka różna od techno, hip- hop, house po biesiadę :) Na Emelgade nogi same się ruszały w rytm muzyki. Momentami ciężko było przecisnąć się przez te tłumy ludzi aby przejść dalej. Ludzie siedzieli na środku ulicy, na krzesłach lub sofach, inni gromadzili się bliżej sceny. Chociaż najlepsze miejscówki mieli ci co siedzieli z nogami zwieszonymi w dół w oknach. Co jakiś czas nad głową przeleciała dmuchana piłka albo puszka piwa. Wszyscy ruszali głowami w rytm muzyki, uśmiechali, bawili w pianie,skakali przez skakankę, grali w pin ponga czy hula-hoop :) I tak do godziny 22.00, kiedy impreza kończy się na ulicach, a przenosi do klubów.
Drugi dzień Distortion był w innej części miasta na Vesterbo. Tutaj już było troszkę spokojniej. Więcej ludzi siedziało popijając alkohol niż tańczyło. Ale też było fajnie. Dj-e grali super.
Ostatni dzień imprezy (final party) odbył się już w Refshalevej w opuszczonej stoczni w samym sercu kopenhaskiego portu. Tutaj wejście było już płatne. My udaliśmy się przed wejście Distortion gdzie była darmowa impreza. No i tutaj nawet widzieliśmy zorganizowaną grupę zbierającą puszki ....pieniądze leżą na ulicy :) Gdy zrobiło się już chłodniej poszliśmy w stronę przystanku dla tramwaju wodnego. I tu miła niespodzianka nas spotkała gdy siedząc na nabrzeżu usłyszeliśmy grający tramwaj. Oczywiście my też nim popłynęliśmy na drugą stronę i z powrotem. Pomarańczowy tramwaj zabierał ludzi z przystanku przy Syrence na drugą stronę gdzie odbywał się Distortion. A co nas jeszcze zaskoczyło podczas tego rejsu...to, że drugi tramwaj który właśnie przypłynął i czekał, aż odpłyniemy zrobił kilka obrotów i dobił do przystanku. Super to wyglądało.
Podsumowując: Ubierajcie ciemne buty...moje jeszcze mają ślady Distortion. To co widzieliśmy nie wypada opisać na blogu tak też przyjeżdżajcie w czerwcu, za rok na Distortion. Przekonajcie się sami, że tutaj jest inaczej!
No i te podarte rajstopy - codzienność :) |
Jak ktoś miał ochotę to mógł się przebrać :) Dużo dziewczyn korzystało z takiej przebieralni. |
Jedna z licznych toalet dla panów |
Kosze na śmieci z kartonów |
Toaleta dla panów |
Sobieski też tam był :) |
Muzyka na rowerze. Jest moc. |
No to hop :) |
Naleśniki :) |
W Kopenhadze pieniążek leży na ulicy. Pani zbiera puszki. |
Wesoły pomarańczowy tramwaj wodny. To jest to :) |
Final party |
Komentarze
Prześlij komentarz